"Czysta Odra" - oderwać debatę od propagandowej narracji!
Ubiegłoroczna katastrofa ekologiczna dla jednych jest pretekstem do ataku na wyimaginowanego wroga, dla innych do rzetelnej analizy przyczyn, a jaszcze innych do bujania w ekologicznych obłokach – pisze w piątkowym „Dzienniku Zachodnim” Krzysztof Chmielnik, analizując wnioski z raportu kończącego prace zespołu ds. sytuacji na Odrze, który opublikowało w marcu tego roku Ministerstwo Klimatu i Środowiska.
Autor zauważa, że w konkluzjach raportu zawarto „hipotezę o nieokreślonym prawdopodobieństwie”, według której przyczyną bezpośrednią masowego śnięcia ryb był intensywny zakwit glonu P. parvum w wodach Odry, który miał „prawdopodobnie charakter wieloczynnikowy” (oprócz podwyższonej zawartości chlorków i siarczanów wymienia się też obecność biogenów, wysoką temperaturę wody, nasłonecznienie, wahania parametrów wody i sztuczne przekształcenie koryta rzeki). Przypomina się, że również w trybie przypuszczającym, a nie wyrokującym, o zakwicie toksycznych glonów napisano w raporcie Komisji Europejskiej, wskazując, że „prawdopodobnie, przynajmniej częściowo” przyczyniły się do tego zrzuty ścieków przemysłowych, ale też susza, niski poziom wody, przepływy i rozcieńczenie, wysoka zawartość fosforu i azotu z rolnictwa. Autor podkreśla, że w szerzonej przez aktywistów narracji propagandowej znikają istotne niuanse, a górnictwo pokazuje się jako jedynego winnego.
Artykuł opisuje historię Odry i radykalne ingerencje od XVIII w. Po okresie industrializacji w dennych osadach pozostało wiele toksycznych zanieczyszczeń. Ich działanie ujawniać się może przy każdym wzruszeniu dna, w susze i przypływy. Autor przypomina, że nowy czynnik w postaci złotych alg jest jeszcze słabo zbadany i nie wiadomo na pewno, co powoduje ich zgubne zakwity. Wylicza, że do rzeki zrzucane są nie tylko zasoby przemysłu, ale też ścieki komunalne i bytowe oraz nawozy, środki ochrony roślin i związki odżywcze z pól rolnych. Kopalnie mają wprawdzie wysoki udział w zasoleniu rzeki, bo skazane są na odprowadzanie wód dołowych, jednak jednocześnie podejmują środki ograniczające ich szkodliwość i odsalają ścieki.
„Warto zauważyć radykalną zmianę w kwestii odprowadzania do rzek wód pokopalnianych. Z raportu NIK z 1999 r. a dotyczącego kontroli kopalń w latach 1995-1998, wynika, że 78% kopalń odprowadzało wody te bez zezwoleń, przy czym w 91% były to wody nieoczyszczone. Łącznie kopalnie wówczas odprowadzały do Odry i Wisły łącznie 2,55 mln ton Cl i SO4”. Dzisiaj kopalnie stosują się do przepisów ochrony środowiska, dysponują nowymi i tańszymi technologiami redukcji zasolenia – czytamy w publikacji.
Wbrew propagandzie aktywistów Odra i gospodarka ściekowa przemysłu podlega monitoringowi, który rejestruje wiele parametrów. Nie wiadomo za to, które z nich są kluczowe, dlatego niemożliwe jest „sterowanie rzeką”. „W kwestii zasolenia mamy stronę aktywną i bierną. Tą aktywną są rzecz jasna ścieki. Stroną bierną jest przepływ wody w Odrze, a ten podlega znacznym wahaniom. Latem 2022 na niektórych odcinkach rzeki przepływ był najmniejszy od 1951 roku. Stąd nie bardzo wiadomo, jak ustalić normy określające zawartość soli w ściekach. Nie da się jej dopasować do ilości wody w Odrze. O stężeniu soli w ostatecznym rozrachunku decyduje rzeka” – stwierdza autor na łamach „Dziennika Zachodniego”.
„Konkludując warto debatę o ekologicznej kondycji Odry oderwać od partyjnej narracji i medialnych wojen. Warto określić założenia polityki wobec rzek polskich w tym także Odry. Polityki opartej o obiektywne przesłanki. Polityki uwzględniającej wyzwania gospodarcze. Polityki świadomej ograniczonych środków finansowych i zmieniających się technologii. Takiej, w której Odra nie będzie gospodarczym skansenem, ale żywą gospodarczo rzeką z czystą wodą” – pisze Krzysztof Chmielnik, ilustrując swoje tezy odesłaniami do licznych dokumentów źrodłowych.
Udostępnij tę stronę