Pracownik ruchu Wujek rekordzistą trasy Beskidy Ultra Trail
29 czerwca 2024 roku Sebastian Kansy, pracownik oddziału GTD ruchu Wujek kopalni Staszic-Wujek wygrał jeden z najtrudniejszych biegów górskich w Polsce czyli Beskidy Ultra Trail na dystansie 104 kilometrów. O tym jak się do tego przygotowywał, jak połączył wielogodzinne treningi z pracą pod ziemią (na stałej, nocnej zmianie) i jakie ma plany na przyszłość związane ze sportem rozmawiał z kolegą z pracy Aleksandrem Sułkowskim.
Aleksander Sułkowski: No to zaczynamy. Jak się przygotować do biegu, który trwa kilkanaście godzin, gdzie trzeba się wspiąć sumarycznie na wysokość 6500 metrów, a przez pierwszą połowę dystansu musisz polegać tylko na tym co masz z sobą w plecaku, tzw. self-suport (organizator nie zapewnia niczego do jedzenia i picia)?
Sebastian Kansy: Beskid Ultra Trail to było w tym roku moje najważniejsze wyzwanie. W bezpośrednim okresie przygotowawczym czyli mniej, więcej miesiąc przed zawodami biegałem sporo przewyższeń, kilometraż też był większy niż zazwyczaj. Dodatkowo sprawdziłem wcześniej ile prowiantu muszę z sobą wziąć by przetrwać w dobrej formie te 50 kilometrów bez bufetu. No i znałem dobrze część trasy.
Analitycznie podszedłeś do przygotowań. No to co wrzuciłeś do biegowego plecaka?
Litr elektrolitów plus Tymbark jabłko-wiśnia w ilości 0.75 litra. No i siedem żeli energetycznych. Wystarczyło. Po niecałych sześciu godzinach zaskoczyłem organizatorów, bo nie liczyli, że aż tak szybko dotrę do punktu żywieniowego. Spodziewali się pierwszego uczestnika jakąś godzinę później. Pięćdziesiąt kilometrów, początkowo w ciemnościach, nawigując za pomocą mapy wgranej w zegarek. Wszystko potoczyło się zgodnie z założeniami.
Po nocy nastał dzień. Jeden najgorętszych w tym roku. W południe w słońcu termometry szalały. A Ty?
Dobrze znoszę ciepło. To znaczy męczę się szybciej niż gdy jest chłodno, to jest jasne, ale mam wrażenie, że inni jeszcze gorzej reagują na wysoką temperaturę. Druga część dystansu była ciut wolniejsza, ale jestem z niej bardzo zadowolony.
Na mecie byłeś dwie godziny przed drugim zawodnikiem. To spora przewaga, poprawiłeś też rekord trasy i to do Ciebie będą równać za rok. Przebiegłeś te 104 km w 14 godzin z małym haczykiem.
Może sam pokuszę się o złamanie tych 14 godzin w przyszłym roku, ale to miła świadomość, że jest się rekordzistą trasy. Prędzej czy później ktoś pokona BUT-a 104 szybciej niż ja. To normalne. Coraz więcej ludzi biega po górach, coraz częściej to są byli zawodowi biegacze nizinni, asfaltowi. Z nimi rywalizacja jest bardzo trudna. Ja jestem typowym amatorem.
No właśnie. Nie masz żadnej sportowej przeszłości. Poza kopaniem piłki, i to takim na poziomie osiedlowym, nie trenowałeś nigdzie regularnie. Żadnej dyscypliny sportu. No to skąd się wziął Sebastian – biegacz górski?
Wszystko zaczęło się od … L4. Siedziałem w domu i nie miałem co z sobą zrobić. Brałem antybiotyk. Kolega wysłał mi plan treningowy. On już od pewnego czasu biegał. Gdy wyzdrowiałem, zacząłem ten plan realizować. Wtedy jeszcze na dodatek paliłem papierosy. Debiut w 2017 roku na dystansie półmaratonu wypadł nieźle. W Rudzie Śląskiej pobiegłem połówkę w 1.50. Rzuciłem palenie, na Silesii (Silesia Półmaraton) pobiegłem już sporo szybciej. A później zaczęły się góry. Okazało się, że tam czuję się najlepiej.
Na to wygląda. Po zaledwie dwóch latach treningu w 2019 roku wygrałeś Ultra Trail Małopolska na dystansie 100 kilometrów, a w 2020 roku byłeś najlepszy w Babia Góra Ultramaraton, polegającym na czterokrotnym wbiegnięciu na Diablaka, za każdym razem z innej strony, często poza szlakiem. Te drugie zawody to był Twój najtrudniejszy bieg?
Tak. Wygrałem obydwa, o których piszesz. Setka w UTM była dużo łatwiejsza. Na Babiej to była prawdziwa męczarnia. Długo dochodziłem do siebie. Trochę też dzięki temu dziś już wiem o wiele więcej o sobie, swoim ciele, do treningu włączyłem też jazdę na rowerze. Mam nadzieję, że teraz trenuję i biegam mądrzej niż wtedy.
Ile czasu poświęcasz na trening w tygodniu? Jesteś w stanie to wyliczyć? Godzinowo.
Myślę, że pomiędzy 15 a 17 godzin treningu to moja aktualna średnia. Bieganie i rower, który bardzo polubiłem.
Dużo tego. Pracujesz na stałą nocną zmianę, masz żonę i dwie córki (5 i 9 lat). Jak to poukładać?
Mam świetną żonę, z którą dzielimy się obowiązkami i mało śpię. Wszystko da się połączyć. Żona i córki kibicują mi na zawodach. To mocne wsparcie. Daje kopa.
Jakieś plany na przyszłość? Które zawody masz teraz zamiar pobiec?
Biegowo chciałbym się jeszcze w tym roku sprawdzić na Łemkowyna Ultra Trail (150 km). Rok 2025 zacznę maratonem podczas Pieniny Ultra Trail. Może też, o czym już wspominałem, podejdę ponownie do BUT – a by złamać te 14 godzin. Mam też „małe” wyzwanie rowerowe w planie. Jednorazowe pokonanie 8848 km przewyższenia. Na dowolnym podjeździe. Nazywa się to „everesting challenge”. Przeciętnie zajmuje to 24 godziny. Zobaczę jak mi pójdzie.
No to powodzenia i dzięki za rozmowę.
Dzięki również.
***
Bieg ultra to każdy bieg rozgrywany na dystansie dłuższym niż maraton, więc jest to pojęcie bardzo szerokie. Biegiem ultra są zarówno zawody na dystansie 50 km jak i 200 km, a nawet bieg 48-godzinny. Wielokrotnie biegi ultra start mają w środku nocy. W tego typu zawodach można startować na ulicy, w górach, a także w miejscach, które zupełnie nie kojarzą się z ultra, np. na hali, stadionie lekkoatletycznym czy bieżni mechanicznej.
Fot. Tomasz Dura Fotografia, Fundacja Aktywne Beskidy
Udostępnij tę stronę