O szansach węgla w polskim miksie i "Zielonym Ładzie" na Konferencji Silesia 2030 w Katowicach
O roli energetyki konwencjonalnej w polskim miksie energetycznym w kontekście Europejskiego Zielonego Ładu dyskutowali uczestnicy panelu 6. edycji Konferencji Silesia 2030 r., która z inicjatywy posła do PE Grzegorza Tobiszowskiego odbyła się w poniedziałek 21 listopada w ramach Europejskiego Kongresu Małych i Średnich Przedsiębiorstw w Katowicach.
W gronie przedstawicieli rządu, Parlamentu Europejskiego oraz spółek energetycznych szef Polskiej Grupy Górniczej S.A. mówił m.in. o czynnikach determinujących perspektywę dla krajowego węgla kamiennego po wybuchu wojny i kryzysu paliwowego w Europie. Przewidywania są optymistyczne, jednak tylko w krótkim okresie 3-5 najbliższych lat. Obecnie najtańszy w wytworzeniu energii jest węgiel brunatny, dlatego wszystkie jednostki na nim oparte w Europie są teraz maksymalnie eksploatowane. W ujęciu cenowym relatywnie tani pozostaje też krajowy węgiel kamienny oraz węgiel z importu (jednak trzykrotnie droższy od rodzimego).
- To, jak długo będziemy korzystali z węgla, zależeć będzie od dynamiki odtworzenia dostaw gazu z nowych kierunków, innych niż z Federacji Rosyjskiej. Otwarte jest pytanie, ile czasu zajmą prace badawcze, wiercenia w celu udostępnienia nowych zasobów gazu, czy przygotowanie nowych szlaków transportowych – mówił Tomasz Rogala, akcentując, że powinniśmy pilnie przyglądać się temu procesowi.
Chociaż ceny węgla w Polsce mogą spadać w związku z importem surowca pozyskiwanego z odkrywkowych kopalń, to jednak nie zniknie problem przepustowości portów morskich.
Wzrost wydobycia krajowego węgla kamiennego zależy od (liczonych w setkach milionów złotych) inwestycji w nowe ściany a także od niezbędnego czasu na roboty przygotowawcze pod ziemią (18-20 miesięcy).
- Bardzo ważnym elementem kształtującym prognozy dla węgla są projektowane przez Komisję Europejską przepisy o ograniczeniu emisji metanu z kopalń. Zapisano w nich, że kary mają być „odstraszające” i może to skutkować wkrótce scenami, jakie pamiętamy z Turowa po naliczaniu ogromnych, drakońskich opłat karnych – zwrócił uwagę prezes PGG S.A. Dodał, że jeśli rozporządzenie metanowe wejdzie w życie, oznaczać będzie zamianę węgla krajowego na importowany, gdyż restrykcje nie dotkną producentów węgla spoza UE, którzy składać mają tylko deklaracje o własnej emisyjności.
Kolejnym czynnikiem, który w ciągu dekady lub wcześniej może zadecydować o kształcie polityki energetycznej, będzie dostępność metali ziem rzadkich (MZR), niezbędnych do wytworzenia baterii, akumulatorów i rozwoju technologii OZE.
– Już teraz okazuje się, że na świecie nie ma po prostu tylu kopalń MZR, żeby wydobyć ilość surowców koniecznych do planowanej skali rozwoju OZE. Widać, że jeszcze przed wybuchem wojny, tylko pod wpływem unijnej polityki klimatycznej i wzrostu popytu przy bardzo niskiej podaży globalnej, ceny MZR na rynkach wzrosły aż o kilkaset procent, np. za lit kosztujący niedawno 38 tys. zł/t, teraz musimy zapłacić już 600 tys. zł.t! – wyliczał Tomasz Rogala, dodając, że wydobycie krytycznie ważnych pierwiastków koncentruje się w Afryce i Azji, zwłaszcza w Chinach. Jeśli utrzyma się trend wzrostu cen MZR oraz wystąpi deficyt ich dostaw, to z pewnością będzie musiało to korygująco wpłynąć na nasze podejście do węglowodorów – przewidywał szef PGG S.A. Zaznaczył, że nie sprawdzają się jak dotąd zapowiedzi sprzed kilku lat o tym, że tylko na początku i krótkotrwale zmuszeni będziemy dopłacać do rozwoju nowych technologii, czego przykładem są rosnące wciąż ceny samochodów elektrycznych.
– Wkrótce przy cenie kilkuset tysięcy złotych za auto elektryczne wrócimy do początków XX w., gdy tylko bardzo nielicznych mieszkańców Europy stać było na zakup własnego samochodu – zauważył Tomasz Rogala. Przestrzegł przed zamianą uzależnienia od węglowodorów rosyjskich na nową nadmierną zależność od drożejących MZR z niestabilnych politycznie kierunków.
Poseł do PE Grzegorz Tobiszowski podkreślał, że poważne problemy systemu energetycznego w Europie zaczęły się długo przed wybuchem wojny, a z wyzwaniami obecnego kryzysu zmaga się nie tylko Polska, ale i inne państwa. Ocenił, że o „Zielonym Ładzie” należy mówić już w czasie przeszłym, o czym przekonują np. poczynania Niemiec, gdzie demontuje się turbiny wiatrowe znad złóż węgla brunatnego, aby pilnie uruchamiać odkrywki, a minister z partii Zielonych decyduje o uruchomieniu bloków konwencjonalnych.
- Nie drwię z tego, to słuszne decyzje. Mamy czas kryzysu. Aby móc rozwiązywać skutecznie obecne problemy, musimy mieć dosyć energii i ciepła. Ważne, by w całym chaosie informacyjnym, jaki nas otacza, nie podążać za modą, ale opierać się na prawdziwych danych. Obłudą byłoby na przykład nie dostrzegać w Europie tego, że do pozyskania pierwiastków ziem rzadkim poza UE musimy zdegradować środowisko w Demokratycznej Republice Kongo czy w Chinach. Musi być przestrzeń do dyskusji o tym w Europie. Czy wystarczy nam tych zasobów, czy daty wyznaczone w polityce klimatycznej są właściwe? – mówił poseł.
Zadeklarował, że wspólnie z politykami grupy ECR postuluje w Brukseli zawieszenie przymusowego systemu handlu emisjami ETS. Wezwał do reformy struktur zarządzania UE, które są w jego ocenie niewydolne w sprawach energetyki i gospodarki, koncentrując się tylko na ochronie klimatu. Zastrzegł, że absolutnie nie wzywa do opuszczenia UE:
- Mamy pozostać w UE i mamy tam być stanowczo, ze swoim widzeniem spraw i z doświadczeniem centralnie sterowanej gospodarki, która – jak się wydawało – „słusznie minęła”, ale niestety wraca. Nie powinniśmy bać się reformy UE. Nie mamy już co pudrować. Złamane krzesła trzeba po prostu wynieść – apelował Grzegorz Tobiszowski.
W dyskusji moderowanej przez prof. Stanisława Tokarskiego z Głównego Instytutu Górnictwa udział wzięli w trybie on-line parlamentarzyści z Grecji i Republiki Czeskiej.
Greczynka Eva Kaili, wiceprzewodnicząca PE z Grupy Postępowego Sojuszu Socjalistów i Demokratów przyznała, że nie wolno bagatelizować wpływu polityki klimatyczno-energetycznej na przedsiębiorczość w UE.
Czeski poseł Evžen Tošenovský (ECR, członek ITRE oraz zespołów do spraw kontaktów m.in. z Japonią i Koreą Południową) wprost chwalił Polskę za racjonalne i odpowiedzialne podejście do energetyki i gospodarki
– Może za 20 lat będziemy umieli magazynować energię z wiatru i słońca, ale na razie nie możemy sobie pozwolić na blackouty w Europie. Przyznajmy, że nie ma innych wariantów, niż korzystanie z energii konwencjonalnej. Potrzebujemy realistycznego polskiego podejścia do energetyki – mówił.
- Bez energetyki węglowej nie bylibyśmy sobie w stanie poradzić. Chodzi o bezpieczeństwo – ocenił Piotr Apollo, prezes spółki Tauron Nowe Technologie S. A. Podał, że przed rokiem Tauron zainwestował ok. 900 mln zł w sieci elektroenergetycznej, a w tym roku przeznaczy na ten cel ponad miliard złotych, aby umożliwić funkcjonowanie energetyki rozproszonej ze źródeł OZE. Ujawnił, że spółka nadal planuje budowę bloku gazowo-parowego w Łagiszy, bo sytuacja pokazała, że tylko miks złożony z wielu źródeł realnie zabezpiecza potrzeby.
- Tylko realne i zweryfikowane dane pozwalają mówić o odpowiedzialnym zarządzaniu energetyką – dodał Piotr Apollo.
Agnieszka Wojdan, prezes Elektrowni Połaniec Enea opisała proces dostosowywania jednostki do wymogów tzw. pakietu zimowego UE. Mówiła o planach współspalania różnych nośników energii.
- Ceny w systemie handlu ETS są tak wysokie, że spółki ciepłownicze nie mają środków na inwestycje. Uważam, że ciepłownictwo zasadniczo nie powinno uczestniczyć w systemie ETS. Moim marzeniem jest, aby rozwijały się czyste technologie węglowe i zgazowanie węgla, biomasy, odpadów, bo to dawałoby możliwości rozproszenia źródeł ciepła. Marzę też o paliwie wodorowym – mówił Jacek Boroń, prezes spółki ciepłowniczej Węglokoks Energia S.A.
Podkreślił, że wielkim i niedocenianym przez polityków UE dorobkiem Polski jest rozwinięta sieć ciepłownicza, która może i powinna być zasilana z wielu nośników energii.
- Polska jest pod tym względem ewenementem w skali Europy, sieć ciepłownicza to ogromne zasoby - ogromny akumulator energii – mówił Jacek Boroń.
Wiceminister Piotr Pyzik, pełnomocnik rządu do spraw transformacji spółek energetycznych i górnictwa węglowego zaznaczył, że „ani Śląsk, ani Polska nie są wyspami”, zależymy od procesów, które dotykają nas w przestrzeni energetycznej. Ocenił krytycznie dotychczasowe tempo i kurs polityki unijnej w energetyce:
- Cokolwiek robimy, beneficjantem musi być człowiek a nie grupy narodowe czy biznesowe. Z punktu widzenia rządu podstawą jest zachowanie stabilności i bezpieczeństwa systemu elektroenergetycznego – mówił Piotr Pyzik, dodając, że w tym celu należy korzystać z własnych źródeł i produkcji. Ocenił, że zatrważające są dane o tym, że np. aż 80 proc. paneli fotowoltaicznych w Europie wyprodukowanych zostało w Chinach.
- Mamy do czynienia z jakąś straszliwą uwerutrą. Zasadne staje się pytanie, czy Komisja Europejska prowadzi świadomą politykę oraz dla kogo pracuje, czy dla Europejczyków? – pytał retorycznie.
- Wciąż czekamy na odpowiedź czy, jak i w jakim zakresie wznowimy wydobycie krajowego węgla – dodał.
Sekretarz stanu w MAP mówił też o opóźnieniach w realizacji planu NABE. Stwierdził, że korekta PEP 2040 (Polityki Energetycznej Polski do 2040 r.) jest „oczywiście potrzebna”.
(zdjęcia Bożena Sieja - PGG S.A.)
Udostępnij tę stronę