Cechownia-łaźnia górnicza z papieru
- To będzie jeden z największych modeli z kartonu pod względem gabarytów, jaki wykonałem w życiu! – mówi Mariusz Krzysztofik, pracując nad historycznym budynkiem cechowni z 1905 r. (z wieżą bramną, salą zborną i łaźnią) kopalni Bielszowice. Do końca roku makieta trafi do kopalni jako pamiątka z okazji 120-lecia zakładu górniczego.
Ruch wydobywczy Bielszowice w kopalni Ruda Mariusz Krzysztofik zna jak własną kieszeń, bo pracuje tu od ponad trzech dekad. Kiedyś pod ziemią, a dzisiaj jako główny dyspozytor. W wolnych chwilach po pracy oddaje się życiowej pasji, jaką jest modelarstwo kartonowe, w którym osiągnął mistrzostwo (potwierdzane na licznych konkursach). Modelarstwa uczy też dzieci i młodzież w rudzkim Innym Domu Kultury w Kochłowicach przy ul. Oświęcimskiej. Od kilkunastu lat wystawy modeli kartonowych w Rudzie Śląskiej przyciągają amatorów z całej Polski i innych krajów (ostatnio np. z Czech, Litwy czy Łotwy).
Bakcyla do sklejania modeli Mariusz Krzysztofik złapał w (nieistniejącej już) kopalni Nowy Wirek, przy której w latach 80. XX w. działała popularna wśród dzieci modelarnia. Tam spod ręki przyszłego górnika wyszedł model lotniskowca Essex z plastiku. Potem Krzysztofik tworzył już tyko z papieru i kartonu. Dlaczego?
- Bo do wszystkich rodzajów modelarstwa trzeba mieć w domu jakiś warsztat pracy. A nawet najprostszy warsztacik do obróbki sklejki czy tworzyw sztucznych zajmuje dużo miejsca, o które jest ciężko, gdy mieszka się w bloku! W modelarstwie kartonowym po skończonej pracy można spakować nożyki i kleje do pudełka, położyć na szafie i wyciągnąć na drugi dzień do dalszego sklejania – objaśnia Mariusz Krzysztofik. Dodaje, że chodzi też o koszty, które w modelarstwie idą często w tysiące złotych za zakup zestawów do sklejania, narzędzi, materiałów, farb czy planów.
- W modelarstwie kartonowym wystarczy wydać 30-50 zł i ma się uciechę na rok czy pół roku wycinania i sklejania! – tłumaczy górnik-modelarz.
Najważniejsza dla modelarza jest oczywiście anielska cierpliwość. - Dla modelarza i jego rodziny! – dopowiada z uśmiechem żona Danuta, która wspiera hobby Mariusza Krzysztofika, podobnie jak synowie, z których starszy także został górnikiem, pracuje w ruchu Halemba i też buduje modele. - Lecz nie z papieru, a chętniej z klocków lego!- zaznacza tata-modelarz. Praca nad jednym modelem zajmuje niekiedy nawet rok. Przekonują się o tym najmłodsi adepci: we wrześniu do grupy prowadzonej przez Krzysztofika w kochłowickim domu kultury zapisuje się kilkudziesięciu chętnych uczniów, ale już w grudniu zostaje tylko kilku najwytrwalszych. Za to satysfakcja na koniec pracy wynagradza wszystkie trudy.
- W ostatnich latach staram się robić jak najwięcej modeli związanych z górnictwem i kopalniami. W Rudzie Śląskiej traktujemy to jako naszą misję, aby mieszkańcy i ludzie z innych regionów dowiadywali się, że przemysł węglowy istnieje i jak ciekawe działają w nim maszyny – Mariusz Krzysztofik mówi, że często prosi kolegów, którzy zjeżdżają pod ziemię, aby przysłali mu fotografię z detalami jakiegoś urządzenia, które działa na dole. Wcześniej, gdy jeszcze pracował pod ziemią, sam kopiował szczegóły i przenosił na papier w pomniejszonej skali. Jego marzeniem jest zbudowanie modelu całego szybu kopalni, ale projekt będzie tak czasochłonny, że trzeba go odłożyć raczej na emeryturę górniczą.
Przebojem okazał się model przenośnika taśmowego Gwarek do transportu urobku o niemal metrowej długości. Tak spodobał się górnikom z Bielszowic, że poprosili dyspozytora Krzysztofika, aby posklejał kolejne modele – na prezent dla kolegów odchodzących z kopalni na emeryturę.
Górnicze są też kartonowe modele parowozów i lokomotyw, które Mariusz Krzysztofik lubi szczególnie, bo mają misterne orurowania i detale wymagające żmudnej precyzji. Największy wykonany przez niego parowóz manewrowy mierzył 70 cm, a najmniejszy był w skali H0 1:87, w której rozstaw kół lokomotywy ma tylko 16,5 mm.
Jednym z największych dotychczasowych modeli był kościół kochłowicki pw. Trójcy Przenajświętszej, który można podziwiać w miejscowej Szkole Podstawowej nr 21. Mariusz Krzysztofik zwrócił uwagę na świątynię i jej detale architektoniczne, gdy kościół remontowali rudzcy górnicy.
Jeszcze większe wymiary będzie miał model cechowni-łaźni z kopalni Bielszowice. To ogromny i czasochłonny projekt. Oryginalne dokładne plany budowli z 1905 roku, którą na żywo oglądamy z ul. Edmunda Kokota w Rudzie Śląskiej, modelarz zdobył w dyrekcji kopalni. Po odpowiednim przeskalowaniu nalepił na karton mury, dachy, galerie okien i zdobień, wieżę i bramę wejściową wiodącą do serca kopalni. Skrupulatnie wycina elementy skalpelem. Z internetu ściągnął już i wydrukował kolorowo na cienkim papierze odpowiednie faktury betonu, czerwonych cegieł i blach, które ozdobią powierzchnie modelu przed lakierowaniem. Mariusz Krzysztofik wyjaśnia, że model okazał się żmudny, praca przeciąga się, lecz efekty powinniśmy podziwiać jeszcze w roku 120-lecia kopalni Bielszowice.
Udostępnij tę stronę