Pięściarz z Ziemowita
Rano pracuje na przodku, po południu ostro trenuje. Na 7 zawodowych walk bokserskich, 5 pojedynków wygrał. Aleksander Jasiewicz, 31 letni górnik z kopalni Piast-Ziemowit z Ruchu Ziemowit o boksie, którym zajmuje się po godzinach w pracy, mówi tak: „Nie jestem ani najmłodszy, ani najstarszy, ale wiem, że mogę z siebie jeszcze bardzo dużo wykrzesać, bo kocham boks”.
Tłumaczy, że to praca daje mu siłę i go napędza. Zaczął pracować fizycznie już jako 16 latek. W kopalni natomiast jest już 11 lat. Podkreśla, że górnictwo ma we krwi, bo i dziadek i tata pracowali pod ziemią. Z zawodu jest ślusarzem, spawaczem i uważa, że praca mu pomaga.
- Nie wiem jakim byłbym człowiekiem gdybym nie pracował, gdybym nie miał tego obowiązku wstawania rano. Może bym się rozleniwił, może nie byłbym taki systematyczny? To mnie motywuje, że wstaję, by iść i walczyć rano, po to żeby potem iść i walczyć po południu – wyjaśnia Aleksander Jasiewicz.
Bokser ćwiczy codziennie, nawet w niedzielę. Na treningi dojeżdża około 50 minut z Lędzin do Mikołowa. Trenuje obecnie pod okiem pięściarza, trenera mistrzów Polski Daniela Pilca, któremu zawdzięcza boks zawodowy. – W 2019 roku chciałem skończyć przygodę z boksem po przegranej walce w finałach mistrzostw Polski. Miałem pęknięty łuk brwiowy, trafiłem do szpitala, gdzie naszły mnie setki myśli o tym, że jedni jeżdżą na urlop, a ja biorę urlop na treningi. Daniel Pilc dowiedział się wtedy, że chcę zrezygnować i przekonał, że szkoda marnować talent. I tak się z nim zaprzyjaźniłem, traktuję go jak starszego brata, który mnie motywuje do walki. Nie każda walka jest wygrana, ale każda jest emocjonująca – mówi Aleksander Jasiewicz.
Wspomina, że boksem zainteresował go przed wielu laty tata, który pochodził z Gilowic tak jak Tomasz Adamek, mistrz świata w 2 kategoriach wagowych. Potem do udziału w tym sporcie zachęcał go kolega, którego brat trenował. Aleksander Jasiewicz swoją pierwszą walkę stoczył 16 lat temu, przegrał, ale w boksie pozostał.
- Boks wymaga nie tylko sprawności, ale także pewnego poukładania w swoim życiu. Teraz wszystko jest mega medialne i należy przebić się przez otoczkę, nie przejmować wszystkimi komentarzami w sieci. Ja się bardzo rozwinąłem i dzięki temu sportowi, mam swoje zdanie, mam swoje spojrzenie na świat i sam decyduję co mam robić, jestem odważny, a kiedyś byłem bardzo skrępowanym chłopcem w szkole. Dlatego uważam, że młodzież powinna trenować sporty indywidualne, które dodają odwagi i pomagają przełamać kompleksy, otworzyć się na świat i wyjść z Internetu – uważa pięściarz.
Aleksander Jasiewicz ostatnią walkę stoczył w marcu 2023 roku z Michałem Leśniakiem, od którego parę lat wcześniej brał autografy. W 8 rundach przegrał na punkty, ale nawet gdy na chwilę „prąd mu odcięło” szybko się pozbierał i walczył do końca, bo jak tłumaczył ciekawość - co będzie dalej -zwyciężyła.
Bokser zdradza, że zawsze może liczyć na wsparcie kolegów z pracy, którzy licznie przybywają na jego walki. Do Dzierżoniowa pojechał cały autobus z kopalni, około 50 osób. Przyznaje, że takie wsparcie jest niezwykle dla niego niezywkle ważne, pomada mu i dodaje sił.
Kolejna walka czeka go w czerwcu, ale z kim się zmierzy nie wiadomo jeszcze, bo zależy to od promotorów.
Fot. prywatne archiwum Aleksandra Jasiewicza
Udostępnij tę stronę