11 kwiecień 2025

Portret z płuczki

Zrobiło jej się przykro, gdy na Facebooku lajki posypały się pod zdjęciem fotogenicznej górniczki w "Portretach z kopalni" – cyklu fotografii kobiet i mężczyzn z zakładów Polskiej Grupy Górniczej. Na wystawie 36-tysięczną załogę reprezentuje kilkudziesięciu bohaterów. Pomyślała, że ludzie w kopalni nie zawsze są uśmiechnięci, piękni, kolorowi i napisała zbuntowany komentarz: "Kobiet z przeróbki mechanicznej węgla to nikt nie pokaże nigdy! Jesteśmy narobione i tak brudne, że nie musimy się smarować pyłem węglowym do zdjęcia".

– Oczywiście, że pokażemy! – decyduje bez wahania Ewa Grudniok, rzecznik prasowy, szefowa Biura PR i Komunikacji. – Przecież idea „Portretów z kopalni” jest taka, że chcemy pokazać ludzi, bo bez nich nie byłoby firmy a wśród pracowników wszyscy są dla nas jednakowo ważni! - dodaje.

Komentarz z przeróbki zdobywa polubienia i wsparcie: "Prawda i wielki szacun, bo bez Was nie byłoby węgla w wagonach, szacun przeróbkarze" – napisał Piotr. Patrycja: "Potwierdzam!", Juras: "Bingo". Jeżyk dorzuca: "Pozdrawiam , moja mama dawno temu pracowała na przeróbce".

Panią Gabrysię, czyli "kobietę z przeróbki" odnajdujemy w kopalni Mysłowice-Wesoła, w Oddziale Wzbogacania Węgla, Utrzymania Zwałów i Załadunku JMW-2. Znają ją tu wszyscy, jest najstarsza stażem, przy sortowaniu węgla pracuje od 38 lat.

– Razem ze szkołą górniczą uzbierało się już 41 lat i mogłabym odejść na pomostówkę, ale zostałam, bo mamy dobrego kierownika, a wiem o tym, bo zmieniło się ich za moich czasów już sześciu! - mówi Gabriela Cichoń.

– Na około setkę pracowników oddziału mniej więcej połowę stanowią panie. To sortownicze, sterownicze maszyn i urządzeń i ponad dwadzieścia wagowych, które odpowiadają za załadunek węgla do wagonów kolejowych i na ciężarówki - opisuje sztygar Tomasz Kuśmierz, kierownik JMW-2, który wysoko docenia odpowiedzialność kobiet w pracy. Wprowadzają do zarządzania zespołem spokój i kulturę, co na dole wśród samych mężczyzn nie zawsze jest normą. – Pracują z poświęceniem, chętnie zgłaszają się na kursy zawodowe. Wiem, że mogę im zaufać - mówi.

Od zarania górnictwa kobiety w kopalniach spotyka się na powierzchni przy sortowaniu węgla. To ciężka praca, ale silniejszych fizycznie mężczyzn zawsze brakowało pod ziemią do fedrowania, więc na górze przydawały się kobiece ręce w płuczkach. Długo obowiązywał też zakaz prawny zatrudniania kobiet na stanowiskach dołowych.

– Nigdy bym nawet nie weszła do windy, w życiu! – pani Gabrysia zastrzega, że bałaby się zjechać pod ziemię. Nie zniosłaby też gorąca na dole. – Wystarczy, że mąż był przodowym na dole, teraz na emeryturze. Na dole pracował mój ojciec i bracia. Wszyscy w rodzinie od pokoleń to górnicy. Więc i ja wybrałam kopalnię - opowiada.

W Zakładzie Przeróbki Mechanicznej Węgla w Wesołej pracuje też córka pani Gabrysi – Maria Trocha, która na górnictwo zdecydowała się bardzo świadomie, po 15 latach pracy w sklepie spożywczym. Gdy powiedziała w domu, że złożyła papiery do kopalni, mama myślała, że Marysia żartuje.

– Mogę porównać, że w kopalni jest stabilniej i dużo lepiej, niż u prywaciarza. Tu nikt mnie nie oszuka. Zrobię na zmianie swoje, co trzeba i jestem wolna, a w sklepie właściciel wiecznie dzwonił z zadaniami. Rano przyjść otworzyć, wieczorem - sprawdzić i zamknąć, dopilnować, a to remanent, to znowu odbiór towaru. Wszystko na czas, tempo, za to wynagrodzenia nie zawsze były w terminie - wylicza kobieta.

Przeróbka węgla w kopalni spodobała się także Ewie Jasiurze, która pracuje tu od ponad dwóch lat.

– Nie wiedziałam, czy dam sobie radę, czy nie będzie za ciężko. Nastawiałam się negatywnie a zaskoczyłam się na plus – mówi dziewczyna. Górnikiem w Wesołej był jej tata, Góral, który przyjechał do pracy w kopalni na Śląsk, a potem ściągnął mamę i rodzinę.

Pani Gabrysia ożywia się, słysząc o górach. Nie, nie wędruje, bo nogi za bardzo bolą, doskwiera kręgosłup i plecy. Ale uwielbia krajobraz i na szczyty mogłaby patrzeć bez końca. Na wszystkie urlopy wyjeżdża na wieś w Beskidy. Na wsi ludzie na początku nie dowierzali, że jest górnikiem i pracuje w kopalni, więc pokazała im zdjęcia, które zrobiła kiedyś na płuczce – czarna, umazana po uszy jak diabeł.

– A co Ty tam robisz?! – pytali zdziwieni.
– A łopatuję. Jak węgiel zsypie się za przenośnika, to trzeba go wrzucić łopatą z powrotem na taśmę albo do taczek i rozwieźć.
– Ale do tego potrzeba siły! – dziwili się rozmówcy.
– Oj tak, potrzeba siły – kiwała głową Gabrysia.

Głową pokiwał też ojciec Gabrysi, gdy ponad 40 lat temu powiedziała, że chce pracować w kopalni. Nie zniechęcał, nie zabraniał. "To jest twój wybór, Gabi. Ty bydziesz robiła. Ty bydziesz płakała" – powtarzał. Wiedział, że to nie będzie łatwy chleb.

– Pierwsze lata były najgorsze, nie powiem. Wracałam do domu i płakałam, że już więcej nie pójdę do kopalni. Ale na drugi dzień się wracało i już znowu było dobrze - wspomina.

Od lat codziennie po powrocie z kopalni do domu szybko zjada obiad i kładzie się odpocząć. Drzemki trwają niekiedy dobrych kilka godzin. Taki los. 16 lat temu przeżyła wypadek – duża bryła węgla spadła na nią z wysokości. Leżała w szpitalu, wykaraskała się.

– Awaryjnie zgodziłam się zastąpić koleżankę. A to była niedziela. I kara za to, że poszłam do roboty - zamyśla się pani Gabrysia.

Na osiedlu wśród sąsiadów cieszy się szacunkiem. Tak samo jest w kopalni. Jednak z mężczyznami bywa bardzo różnie. Nie wszyscy, szczególnie ci młodsi wiekiem, odnoszą się taktownie do kobiet na płuczce.

– Zależy z kim się na robota idzie. Z chłopami niekiedy więcej się narobisz niż z kobietą, bo dziołchy robotne, haratają. A synki niekiere lewusy. Jak jeden się leni, to inni muszą te kilogramy za niego przerzucić własnymi rękami. Chwyta się taki chłop niby łopaty, a okazuje się, że bajkopisarz. My robimy, a on stoi i opowiada – złości się pani Gabrysia.

Śmieje się, że na nieposłuszynych ma jeden sprawdzony sposób: "szerokie bary". Ma autorytet i stara się nie przejmować głupimi docinkami. Ale wie o tym, że niektórzy mężczyźni-górnicy wyśmiewają się z kobiet na przeróbce. Drwią z wyglądu, kręcą filmy telefonami, pstrykają zdjęcia. I wymyślają złośliwie pogardliwe przezwiska. Jakie?
– Nie, lepiej nie powiem - pani Gabrysia wstydzi się, chowa twarz w spracowanych dłoniach.

Fot. Bożena Sieja PGG S.A.